
eden open source
awatar : sukienka
teksty
MAM 5 LAT
Mam 5 lat. To za mało jak na osobę, za mało na bycie w centrum powagi. Więc na imieninach matki podają mnie z ust do ust między krokietem a nóżkami w galarecie. Pulchne paluszki do śledzika. Rumiane policzki do sałatki. Fiołkowe oczka do sernika. „ A wolałbyś być chłopcem czy dziewczynką?” Chcę odpowiedzieć „dziewczynką”, ale zmieszany odpowiadam „nie wiem”. Ich obżarte trzewia wyrzygują z siebie salwy śmiechu. I to jedyne czym żywię się tamtego wieczoru, trawię ten rechot i nigdy nie wydalam. Oblepia mi żołądek, ściany wątroby, przenika do krwioobiegu i wyznacza rytm bicia serca. Odtąd wszystko oddycham przez ten obcy śmiech. Odtąd przestaje rosnąć, mimo, że moje ciało dla grzecznej niepoznaki rozpycha się i ogromnieje w wielką mięsną strukturę. Z tego śmiechu, wewnątrz wyrasta pierwszy korytarz labiryntu. A wielkie męskie mięso tworzy mu grube, twarde ściany.
TWOJE UCHO
Dlaczego Twoje ucho jest skierowane na mnie, na moją opowieść?
Na samą myśl pocę się, mój oddech lodowacieje.
Być w centrum uwagi to być obiektem śledztwa.
Być teraz dobrowolnie w centrum twojego zainteresowania to również przesłuchiwać samego siebie.
A ja wiele ukrywam sam przed sobą.
Pot zamarza w porach skóry. I zatrzymuje mnie w letargu.
Gdy słuchasz mnie między jednym zdaniem a drugim mijają sekundy. Gdy mówię między jednym zdaniem a drugim mijają tygodnie.
Przestrzeń między chcę, a potrzebuję przecina się z przestrzenią między chcę, a mogę. Obie równie pofałdowane jak labirynt, który rozrósł się i rozrasta dalej we mnie. Bije się z czuciem, biję się z myślami, z tym do czego nie mam albo nie chcę mieć dostępu. Błądzę w wielu kierunkach naraz, między tym co jawne a ukryte. Błądzę i jestem błądzony/błądzona. Gubię się i jestem zgubiony/zgubiona. Najmniejszy krok w kierunku bycia jest rewolucyjny w świecie, który na tyle sposobów mówi, że nie powinienem/nie powinnam istnieć.
Pot zamarza w kącikach oczu. Tworzy twardą powłokę na szczęce i każe zacisnąć zęby.
Założyłem/założyłam, że Twoje ucho to bezpieczna przestrzeń. Ale moja opowieść zamarza w kącikach ust.
Pooddychajmy razem, każdy w swoim tempie. Kimkolwiek jestem/kimkolwiek jestem.
JAK ON
Jak on, ten który w badaniach prenatalnych ukazał się jako Ada. Jak ten, którego rodzina często przywoływała tą historię w formie zabawy, niewinnej drwiny obliczonej na reakcję oporu. Było to trenowanie chłopca w okazywaniu złości. Jak ten, który nie rozumiał dlaczego miałby nie chcieć być dziewczyną. Albo ten, który jednocześnie czuł zakłopotanie i dziwną miłą ulgę. Ten, który złościł się, bo przede wszystkim czuł, że tego od niego oczekiwano.
Wyparcie działa tak, że tworzy coraz więcej zakamarków do których nie wpada światło dzienne. Mój wewnętrzny labirynt gęstnieje. Coraz rzadziej zgłaszam się w szkole do odpowiedzi, coraz mniej piszę, choć zawsze lubiłem to robić, a polonistki chciały żebym startował w konkursach. Boje się, że coś wypełznie z ciemnych melin, więc w wypracowaniach używam coraz więcej zdań klisz, zdań z matrycy, szablonów tylko po to, żeby zaliczyć. Coraz mniej staram się rzucać w oczy.
Jak ten, dla którego pytanie „czy wolisz być chłopcem czy dziewczyną” to jakby go zapytać czy chce być superbohaterem. Albo ten, który zobaczył „Seksmisję”(film do którego dziś ma wiele zastrzeżeń), ale wtedy poczuł, że to niesamowite, że facet może być też kobietą. Ten, który przed lustrem chował genitalia między nogami. Ten który wie, jakie ma możliwości i wie, że odpowiedzieć na to pytanie, to przerobić się w sytuacjach. I tym bardziej ten, którego późniejsze dojrzewanie odbywa się w kryminogennym środowisku. Ten, który nie miał przestrzeni, miał antyprzestrzeń.
W trakcie dojrzewania zacząłem pić alkohol. To było moje schronienie, sposób na odnalezienie siebie w życiu społecznym, w tańcu godowym, który odbywa się w tym wieku, więc przytulałem się do butelki z piwem. Przysysałem własną nieśmiałość, do szklanej szyjki, tak jak dziecko, które chwyta się smoczka. Próby spotykania się z mężczyznami wiązały się z upadkiem, bo nie trafiałem. Uderzałem do tych hetero, tacy mi się podobali. Związane z tym upokorzenie na długo mi wystarczyło, żeby nie podejmować kolejnych prób.
Jak temu, któremu narkotyki, zrobiły taką rewolucję, że prawie wychylił się na światło dzienne. I temu, który do dziś nie potrafi o tym opowiedzieć. Lub temu, który próbował się potem zabić. I temu, który przeżył, ale chciał być tak czysty, że na parę lat przestał nawet się masturbować. Temu, który całą swoją energię przekierował na dbanie o środowisko. I temu, który był w tym ekstremalny, bo chciał mieć najwyższe moralne standardy.
Wyparcie działa tak, że nie przystąpiłeś do matury, bo nie mogłeś już napisać ani jednego słowa. Wyparcie działa tak, że pchnęło cię tam skąd powinieneś był uciec w fizyczną pracę pod ziemią, w toksycznie męskim środowisku. Wyparcie działa tak, że lubisz tą pracę, brud, trud i znój, bo ta praca pomaga ci nie dbać o ciało. Wyparcie działa tak, że coraz trudniej jest ci się z wyparcia wydostać.
SUKIENKA
Zablokować domofon.
Zakluczyć drzwi.
Zasuwkę zasunąć i sprawdzić.
Łańcuch. Sprawdzić.
Zasłonić okna. Koniecznie wieczorem, aby nie budzić podejrzeń.
Nasłuchiwać.
Położyć się na podłodze.
Przykryć się sukienką.
Nie oddychać. Zamrzeć. Zamarznąć.
Nasłuchiwać.
Kaszel sąsiada z góry, bo na pewno sukienka leży zbyt głośno.
Kroki na klatce, bo wszyscy i tak już wiedzą.
Promień latarnii w szparze okiennych zasłon, bo żaden zbrodniarz nie ukryje się we własnym domu.
Bo nie ma prywatności we własnym ciele, na jego krańcach zamieszkują ci, którzy je podejrzewają.
MOŻE TO SOBIE WYMYŚLIŁEM
Może to obronna kreacja umysłu.
Może to sobie wymyśliłem.
Może to usprawiedliwienie własnych słabości
Ucieczka od siebie, od trudów bycia.
Może to urojony wymyk w urojoną tożsamość.
Neguje nawet to co wypierane.
Dystansuje się w ten sposób.
Finalnie czuję się źle tu i tam.
Może to obronna kreacja umysłu…
[itd, itd, w różnych konfiguracjach i w zapętleniu]