
eden open source
awatar : paszport
teksty
SKĄD JESTEŚ
Masz piękną śniadą skórę. Skąd jesteś? Pyta.
Mówię, że nie lubię o tym mówić.
Nie jestem rasistką, zrywa się z łóżka, odwraca na pięcie.
Więc powiem, że z Aten, że z Porto, że z Neapolu.
Rozmowa płynnie przejdzie na: co lubię jeść, skąd mam kapelusz, jakiego nowego języka nauczyłem się ostatnio. Pomidory, z lumpeksu, pythona i japońskiego, miło cię poznać, dziękuje.
I tak jest lepiej. Nie dać się wcisnąć w wehikuł czasu, jak w starą wysuszoną skórę, utkaną w tamtym powietrzu, współspożywanym z tymi, którzy wyliczali mi rytm oddechów. Zapomnieć ruchu ciała wyznaczonego spięciem mięśni, które nadał kształt skóry pożądany przez reżim. Nie czuć jak schowany w kieszeni paszport wrasta mi w coraz to głębsze tkanki i nie daje się złuszczyć.
W trakcie wzrostu niektórych zwierząt powierzchnia ich ciała nie rośnie razem z nimi. Po pewnym czasie staje się za mała, pęka i zostaje zrzucona. Rosnący osobnik ma nową, najczęściej jeszcze miękką powłokę, łatwo ulegającą deformacjom i nieprzygotowaną do ochrony przed potencjalnym napastnikiem. I tak jest lepiej.
Sznuruję usta, sznuruję pamięć.
Soki pamięci przestają w niej krążyć, a ja odcinam jej martwe tkanki kawałek po kawałku.
Nie chcę słyszeć, że to piękny kraj, bo dla mnie nie był piękny. Ani nie chcę słyszeć, że to straszny kraj, z (również moim) oczekiwaniem, że będę o tym świadczył mądrze i sprawiedliwie. Przestałem być na to gotowy. Jak nie stracić prawa do osobistej nienawiści, która pomaga wyjść ze skóry, jednocześnie nie oddając jej na pożer tym, którzy skarmią nią własny lęk przed Innym i uczynią z niej oręż w innej, nie mojej walce?
SEN
Śni mi się podróż, pociągiem, łodzią, autobusem, samolotem, tramwajem. Nie mogę trafić, mylę godziny, kierunki. Gubię bagaż, gubię dokumenty. Legitymują mnie patrole. Punkty kontrolne mnożą sią. Poruszam się usilnie przed siebie i przed siebie i stoję wciąż w tym samym miejscu. Przed blokiem w rodzinnym mieście mojego ojca. Na ulicy, która mnie chciała wychować. W ręku trzymam samochodzik, który zrobiliśmy z tatą z pudełka po zapałkach kiedy wypadł mi pierwszy mleczny ząb. Wysypuję z niego ząb po zębie. Zgniatam pudełko w dłoni i rzucam przed siebie. Chcę biec. Im usilniej poruszam stopami, tym głębiej wrastają w ziemię. Ziemia jak błotnista woda powoli podnosi mi się do kolan, do ud, ogarnia pępek, klatkę piersiową, wypełnia nozdrza, zamyka mi oczy i śni mi się podróż, pociągiem, łodzią autobusem, samolotem … [itd, itd, itd].
PASZPORT
Sięgam do kieszeni po trzeci najgorszy paszport na świecie. Po dziedziczony brak możliwości.
Sięgam po moje imię i nazwisko, których poza paszportem nie używam. Po dziedziczone brzemię Alawity i najstarszego syna lekarza.
Rozcieram po okładce odciski palców. Mieszam linie papilarne z liniami ścieżek losu, których nie wybrałem. Moja pamięć poci się opuszkami w paszport.
Ale moja pamięć zaczyna się gdzie indziej. Pamiętam zapach chodników po deszczu. Nigdzie chodniki nie pachną tak swobodnie jak w Charkowie. Nie urodziłem się tam, ale mieszkałem tam do 6 roku życia. I tam zaczyna się moja pamięć. Potem ojciec wrócił z nami do Latakii. Latakia pachnie dziwnie, ostro. Zapach skręca mi żołądek. Czułem, że mama nie chciała wracać. Nigdy nie wypowiedziała tego na głos. Potem, gdy byłem nastolatkiem, znowu na jakiś czas wyjechaliśmy, tym razem do Kijowa. Ale tata znowu chciał wrócić do Latakii. Tylko jemu było tam lepiej. W swoim rodzinnym mieście miał więcej prestiżu jako lekarz. Miał go na tyle, żeby marzyć tak mocno, że aż żądać, bym stał się jego przedłużeniem. Miałem wtedy powiedzieć, zabiorę Twoje pieniądze i zacznę tu w Kijowie swoje życie. Miałem powiedzieć jak masz dzieci to jesteś odpowiedzialny za to w jakim otoczeniu będą dorastać. Ale milczałem, poza tym nie byłem pełnoletni. Wróciliśmy. Latakia pachnie strachem.
Opuszkami palców pocę się w paszport. Skubię moją pamięć, jak ktoś kto szczypie swoją skórę, żeby się obudzić.
Rodzina mojego ojca pochodzi z Alawitów. Mniejszości religijnej wykorzystanej przez reżim. Alawitą jest dyktator. Alawitami są kluczowe postacie w rządzącej partii Baas. Szabicha brutalne bojówki reżimowej milicji są zasilane młodymi, ubogimi Alawitami bez perspektyw, chuliganami bez wyboru. Alawizm jest gnostyckim odłamem islamu naznaczonym długą, sięgającą XIIw historią prześladowań. Asadowie umiejętnie manipulują historią tego strachu. Część Alawitów boi się upadku reżimu i wierzy w opiekę dyktatora. Ci którzy są przeciw milczą podwójnie, bo zdrada systemu przez Alawitę jest podwójnie karana. Gdy widzisz człowieka o Alawickim pochodzeniu odruchowo myślisz przydupas Asada. I co gorsza w wielu przypadkach to prawda. Mój wujek pracuje w wywiadach reżimu. Mój ojciec należy do tych, którzy milczą o polityce.
Reżim deprawuje, zmienia struktury DNA. W kraju, którego paszportu usilnie próbuję się pozbyć ramy życia, wyznaczone są przez niewidzialne czerwone linie. Nie wiadomo, skąd i kiedy może przyjść zagrożenie. Nie wiadomo co okaże się zdradą. Każdy nieustannie się cenzuruje, kontroluje siebie i innych.
Wstydzę się tego, że to reżim mnie uczył o wolności. Że wolność umiem zamanifestować tylko przez zamaszyste wyrwanie kartki z moim imieniem i nazwiskiem z paszportu. Że definiuję wolność przez zrywanie więzi.
Opuszkami palców zaginam pamięć i pocę się w paszport. Chciałbym powiedzieć, że jestem z Aten, z Porto, z Neapolu. Że o wolności uczył mnie nie strach, lecz nieskrępowany wybuch śmiechu.
Mój układ nerwowy pragnie nowej perspektywy. Spontaniczności uczę się metodycznie, przez odtwarzanie ruchów Twoich kończyn.
MILCZENIE
Czasem opowiadałem sobie własną historię, ale coraz rzadziej opowiadałem ją innym. Niezdrowe zainteresowanie lub niezdrowy jego brak, wyrażający się w pytaniach z przygotowaną zawczasu odpowiedzią zamykały mi usta. Byłem tym chłopakiem, co przyjechał z wojny, doświadczył zbrodni reżimu, więc rzucało mu się litość pod nogi lub byłem tym facetem z arabskiego kraju, któremu rzucało się w twarz strach lub nadzieję. Byłem istnieniem, o którym już się coś wie, więc byłem ciekawostką, egzotycznym trofeum, uproszczeniem, uogólnieniem, świadectwem lub jego przeciwieństwem. Coraz przytulniej było mi w milczeniu.
Jak to jest móc opowiadać swoją historię tak po prostu?
Mówię płynnie w ponad 20 językach
dzięki temu rozpuszczam tą zamierzchłą postać.
W każdym z nich milczę.
Dzięki temu rozpuszczam tą zamierzchłą postać.
Jak to jest móc opowiadać swoją historię tak po prostu?
Mówię płynnie w ponad 20 językach
dzięki temu rozpuszczam tą zamierzchłą postać.
W każdym z nich milczę.
Dzięki temu rozpuszczam tą zamierzchłą postać.
…
[itd. w zapętleniu i różnych konfiguracjach, coraz większa dekonstrukcja, stopniowo powplatane pojedyncze zdania z pierwszego akapitu tego tekstu oraz innych tekstów tego awatara]