
eden open source
awatar : jestem
teksty
MONOLOG WEWNĘTRZNY
Myślę, że to chodzi o monolog wewnętrzny.
Lubisz ten dźwięk? [dźwięk , szum wiatru]
A ten? [dźwięk , kroki]
A to lubisz? [dźwięk , szum ludzi w kawiarni]
A ten? [dźwięk + nadal szum kawiarni, gdzieś przez moment wyłaniające się z rozmów z niewyraźne zdanie np. „Co lubisz?”]
A co myślisz o tym? [dźwięk - bardziej abstrakcyjny, muzyczny]
[dźwięk muzyczny] Ładny?
[dźwięk] A ten?
[dźwięk kompilacja poprzednich dźwięków ]
Identyfikacja to z pozoru niewinny proces, który zaczyna się od rozpoznania preferencji.
Lubię…
[parę dźwięków na pianinie]
Lubię…
[dźwięki na pianie i elektronika]
Co lubię? Kim jestem? Wtedy bardzo intensywnie zadawałem sobie to pytanie. Właśnie wyrzucili mnie z Konserwatorium i wyjechałem do Berlina. Zniknął cały kontekst, którego byłem dopełnieniem. Pudełko puzzli, które określało kształt mojego elementu, rozsypało się. W Warszawie to inni mi mówili: jest zdolny lub niezdolny, sympatyczny lub wkurwiający, nadpobudliwy, ale umie słuchać. W Berlinie z dnia na dzień stałem się czystą kartką. Nikt nic o mnie nie wiedział, poza ogólnym i niewiele przybliżającym „jest z Polski”.
[dźwięk] Muzyk? pianista? instalator? Srator.
[dźwięk] Kawiarz. Ale czy ja jestem kimś kto robi kawę? Może tak…może nie…
Identyfikacja to z pozoru niewinny proces, który domaga się konkretów, opowiedzenia się za lub przeciw.
Chciałbym być kimś, kto … [dźwięki pianina i elektorniki]
Chciałbym… [dźwięki]
Zgromadzone przez lata napięcia i nierozwiązane sprawy. Dawne wyparte traumatyczne zdarzenia. Niechciane myśli i słowa. To wszystko brzmiało jak obcy głos we mnie, który powrócił i domagał się konfrontacji.
„Kim, do cholery, jesteś?” pytał i szydził. Zaczynał o 8. Na 14-stą szedłem parzyć kawę i podawać ciastka. Wtedy cichł aż do 22-giej, do momentu kiedy wychodziłem z pracy. Potem pytanie znowu atakowało.
Pochodzę z bardzo religijnej rodziny, więc żeby je odpędzić najbardziej naturalnym wydawało mi się wtedy sięgnąć do rytuału przodków:
Ojcze Nasz, któryś jest niebie, świeć się .. kim jesteś?.. imię Twoje,
przyjdź królestwo … kim jesteś?… królestwo Twoje,
bądź …kim jesteś?… jako w niebie….
To nie działało, więc wybierałem jedno słowo dostatecznie neutralne np. który,
który,
który,
który,
…
który,
który kim jest?
Kimś akceptowalnym…
Tym, który zrobił to co ty lubisz….
Albo jedno słowo dostatecznie święte
ojcze,
ojcze,
ojcze,
…
ojcze
i powtarzałem je w nieskończoność, ojcze, ojcze, ojcze, aż do znużenia, ojcze
Ale pytanie było niemiłosierne.
Kim jesteś? Synem tego, który urodził się w poziomych wieżowcach czyli barakach. Synem tego, który harował, dzięki temu ja mogłem wieść życie na 10-piętrze pionowego budynku. Synem tego, który aspirował i synem tego, który kochał muzykę. Synem tego, który miał wiele tajemnic. Kim jesteś?
Głos kompilował strzępy zapomnianych i nowych słów, zdarzeń i chwil kiedy to nagle w postać podobną do mojego ojca coś wstępowało. Niezrozumiały szum, a ja czułem zapach zimnego ojcowskiego potu, zmieszanego z jeszcze ciepłym zapachem mojego strachu. [dźwięki pianina] Po chwili ten zatrwożony człowiek, znowu stawał się najlepszym ojcem i synem na świecie.
Kim jesteś? Powtarzał głos łagodniej.
A ja powtarzałem za nim kim jestem
To trwało wiele miesięcy
Aż zostało samo nagie „jestem”. I nie musiałem nic dokładać. Wszystko ucichło, i pamiętam, że ucieszyłem się ze słońca, była zima. Poczułem, że nic mi już nie trzeba.
Ale to nie był koniec.
[koniec dźwięków]
Zacząłem podróżować po ulicach. A świat odkrywał przede mną moją misję. Nikt nie był przypadkowy, wszyscy byli postawieni na mojej drodze. Tablice rejestracyjne, napisy na murach, reklamy w metrze układały się w całość - tajemne znaki, które tylko ja umiałem odczytać, więc objaśniałem je innym. Rozdałem wszystkie swoje rzeczy i sprzęty. Przestałem spać. Komponowałem w głowie zatrważające ilości muzyki na telepatyczny interfejs mózg mózg. Każda myśl bezspornie i natychmiast stawiała się dla mnie rzeczywistością. To było jak sen na jawie.
Z którego obudziłem się parę tygodni później w szpitalu. Diagnoza: schizofrenia.
Na początku poczułem się bardzo zmęczony.
ZWYCZAJNIE
Czy uwierzyłbyś drugi raz komuś kto cię oszukał?
Po tym jak przez parę tygodni opowiadał ci różne rzeczy z pełnym przekonaniem, teraz widzisz jak ten ktoś patrzy w Twoje oczy błędnym wzrokiem i nie umie nic wyjaśnić.
A jeśli tym kimś byłbyś Ty sam?
Na początku był wstyd. Co ja narobiłem. Na kogo wyszedłem. Było mi ciężko spojrzeć w oczy sobie i innym.
Na wypisie w rubryce „rozpoznanie” dostałem parosłowny opis tego co mi się przytrafiło oraz zalecane leki. I to teraz ma być wytłumaczenie?
I co ja w ogóle mam z tym wszystkim zrobić?
Spojrzałem na kartkę z wypisem. Do głowy zapukały różne oceniające myśli, a przed oczami przeleciały obrazy z popkultury, głównie filmy grozy. Ale nie mam siły teraz tego roztrząsać. W ogóle nie mam siły na nic. Jestem bardzo zmęczony.
Za to rodzina miała mnóstwo pomysłów. „Dobrze się odżywiaj”. „Możesz iść wieczorem na spacer, ale może przejdziesz się z mamą”. „Dobrze, spotkaj się z przyjaciółmi, tylko nic nikomu nie mów!”. Ponieważ są bardzo religijni zawieźli mnie do księdza na uzdrowienie.
Opowiadałem mu swoje ostatnie doświadczenia, na szczęście okazało się, że to nie był żaden „uzdrowiciel”, siedział obok, człowiek, i po prostu słuchał, czułem, że jest, że szanuje i że nie ocenia. Na koniec powiedział, „wiesz, ja nie wiem, ale dziękuję, że mi o tym opowiedziałeś, mogę życzyć ci wszystkiego dobrego i zrobić to co umiem, i co mi czasem pomaga, bo akurat jestem wierzący, pomodlić się za Ciebie”. A potem już pogadaliśmy o istotniejszych sprawach: muzyce, spływach kajakowych, fascynujących gatunkach drzew, o lęku i nadzieji, i ogólnie o życiu.
Pomyślałem, że najważniejsze to potraktować siebie i wszystko co mi się przytrafiło zwyczajnie.
LEKI
Czytane medytacyjnie.
[pojawia się dźwięk]
Zwolnij!
Oddychaj spokojnie .
Stajesz się wolniejszy.
I Jeszcze wolniejszy.
I jeszcze wolniejszy.
Amplituda emocjonalna maleje.
Ogarnia cię spokój.
Błogi spokój.
Nic się nie dzieje.
Wszystko ci jedno czy będzie rządził ten czy tamten.
Nie ma to teraz znaczenia.
Dostałeś właśnie wiadomość.
Wszystko ci jedno jaka to wiadomość.
Wszystko ci jedno czy ktoś komuś podstawił nogę.
Na niczym nie musi ci zależeć.
Prędzej czy później po lekach czujesz się nieswojo. [koniec dźwięku] Być może wygłuszają wszystko to co niepożądane: niepokojące myśli i tajemne znaki. Ale też nagle świat staje się płaski, sprowadza się niemal tylko do tego co można zobaczyć gołym okiem. Mnogość interpretacji maleje. A przecież człowiek taki nie jest, człowiek to też poezja, narracja, tajemnicze zakątki psychiki i wyobraźnia. Nawet jeśli ta wyobraźnia czasem płata ci figle.
Dlatego życie pomiędzy epizodami, to życie metodą prób i błędów.
Gdybym zawsze trzymał się tych dawek, które początkowo przepisał mi lekarz to bym się zwarzywił.
Po co bierzesz leki? Po to żeby dobrze funkcjonować? Czy na wszelki wypadek być wygodnym dla społeczeństwa? Bo przecież płacą za Twój pobyt w szpitalu. Bo przecież żyją obok i znowu będą musieli na to patrzeć. A czy w ogóle takiemu jak Ty można ufać?
Chcę mieć wybór, chcę lubić siebie z lekami, chcę żyć i żeby chciało mi się żyć, chcę mieć prawo się wywrócić.
Ale czy taki jak ja może sobie ufać?
Taki jak ja siedzi na kanapie i ma nietypową myśl. Zadaje, więc sobie pytanie czy to niewinny kreatywny pomysł, z którego może się ucieszyć czy raczej ten bardziej podstępny.
Jeśli uzna, że podstępny, oznacza to mocniejsze leki.
Ale jeśli fałszywie uzna, że niewinny, i nie pójdzie w porę do lekarza, to może mieć potem na parę tygodni przesrane.
NEUROINKLUZYWNY
Stary niedźwiedź mocno śpi, stary niedźwiedź mocno śpi. Mhmhmhm….Na palcach…mmhm….
Taki jak ja się zdenerwował. Mmhmmm.... Powiedział: kurwa! Mhhhmmm… I stuknął łapą w klawiaturę. Taki jak ja, może się wtedy usłyszeć „zadzwoń do lekarza, może masz źle dobrane leki”.
Nagle wszyscy są podejrzliwi, wszyscy cię pilnują.
Przestajesz być człowiekiem, a zaczynasz być mhmmmm….
Chwilę po tym jak pierwszy raz wyszedłem ze szpitala, poszedłem z przyjaciółką do kina. Gdy wychodziliśmy i odbieraliśmy kurtki, „patrz szatania” zażartowałem, za to ona potraktowała mnie poważnie.
Mhmmmmm….cholera, pomyślałem.
Dziś wiele mówi się np. o ADHD zwłaszcza jeśli jest kreatywne albo o spektrum autyzmu zwłaszcza jeśli jest genialny, ludzie otwierają się na neuroróżnorodność, a co z neuropierdolnięciem? Czy ja mógłbym się załapać na neuroinkluzywność?
O ile na początku nie miałem potrzeby ukrywać swoich doświadczeń. To z czasem zrozumiałem, że jeśli nie chcę być do nich, i do tego jak funkcjonują w zbiorowej wyobraźni, okrojony, nie powinien szastać tą informacją. Rezerwuję ją dla bliskich osób.
Psychoza to coś co może się przytrafić lub nie. Więc jak jej nie ma, to nie ma, wszystko na co składa się życie toczy się i tyle. A jak się pojawia, to się nią zajmuję. Czasem to trwa dłużej a czasem krócej. Nauczyłem się wyłapywać znaczące niepokojące symptomy i najczęściej wszystko zostaje zażegnane telefonicznie. Od dawna nie byłem hospitalizowany.
To ważne nie definiować się przez diagnozę. Nie popadać w przeczulenie. Jeśli gorzej się czuję, to tak jak każdy kto dba o siebie idę zrobić coś fajnego pójdę na basen, pogram na pianinie, porozmawiam z bliskimi osobami. A nie od razu…to choroba, to CHOROBA.
Bo to jest taki worek do którego można włożyć wszystko, lęki, niepowodzenia, wytłumaczenie czemu chcesz wycofać się z życia. Albo czemu można by Ciebie wycofać z życia.
CZŁOWIEK
Mój ojciec leży w łóżku, siedzę obok.
Widzę istotę, która została gdzieś rzucona w jakieś warunki, dokonała jakichś wyborów. Przeżyła 70 lat, a teraz odchodzi.
Daje mu się wygadać, jak zwykle mówi rzeczy na których nie umiem skupić uwagi. Nie wkurzam się jak kiedyś, niech mówi co chce. Siedzę. Jestem. Ale im dłużej to trwa, otwiera się, mówi coraz ciekawsze i istotniejsze rzeczy.
Mój ojciec leży w łóżku, siedzę obok.
Nic nie mówi, nie może, ból i choroba odebrała mu siły.
Milczymy. Godzinami patrzymy sobie w oczy.
Czuję, że najbardziej winni ludzie są niewinni.
Nie dlatego, że na koniec wygłosili mowę na swoją obronę. Nic takiego nie zrobił.
Po prostu widzę istotę, która została gdzieś rzucona, w jakieś warunki, dokonała jakichś wyborów, starała się, mimo wszystko. Bo zawsze jest jakieś starała i jakieś mimo wszystko, którego nikt inny poza nią w pełni nie pojmie. A teraz odchodzi.
Przed laty gdy było mi trudno, usiadł obok mnie człowiek i po prostu trwał, nawet jeśli nie wszystko, a może i nic nie rozumiał. To był obcy człowiek, spędziliśmy ze sobą trzy godziny.
W moim życiu wciąż są ludzie, z którymi jesteśmy razem, trwamy obok.
Nic więcej i nic mniej nie można zrobić.